Dlaczego właściwie Kolumbia?
Część z Was pewnie zastanawia się dlaczego wybraliśmy Kolumbię na pierwszy kraj naszej podróży. Nie bez powodu dla wielu Kolumbia kojarzy się z kokainą – po latach rozkwitu sprzedaży tego narkotyku do dnia dzisiejszego kraj ten pozostaje największym eksporterem tego „surowca”.
Odpowiedź na pytanie dlaczego tutaj jesteśmy jest natomiast dość prosta – z oszczędności. 🙂 Naszą podróż chcieliśmy rozpocząć od północnej części Ameryki Pd., a loty do Kolumbii kosztowały zdecydowanie najmniej (różnice rzędu 1000+ PLN w chwili zakupu).
Nie da się ukryć, że do niedawna nam również Kolumbia kojarzyła się z postacią Pablo Escobara i wojnami karteli Medellin oraz Cali, zwłaszcza po obejrzeniu serialu „Narcos” emitowanego przez Netflix. Spojrzenie na ten kraj przez pryzmat kokainy jest dość krzywdzące, o czym w tym przekonaniu utwierdziła nas już krótka wizyta w stolicy.
Jaka jest Bogota?
Bogota, jak na stolicę 49-milionowego kraju imponuje swoim rozmiarem, pod względem obszaru zajmuje (po Nowym Jorku i Mexico City) 3. miejsce na zachodniej półkuli. Co do zasady unikamy takich molochów w czasie naszych podróży, ale dzięki skupieniu znakomitej większości zabytków w centrum historycznym La Candelaria, nie jest to miasto skomplikowane pod względem turystycznym.
Lekkim utrudnieniem może być jednak fakt, iż Bogota znajduje się na wysokości 2640 m.n.p.m. Nie jest to jeszcze wysokość mogąca powodować chorobę wysokościową (o której mówi się przy 3000 – 3500 m.n.p.m), jednakże może przysporzyć lekkiej zadyszki przy nawet niewielkich wzniesieniach, których z racji górzystego ukształtowania terenu jest tu dość sporo.
Bogota, jak i cała Kolumbia leży w strefie równikowej, co oznacza że dzień i noc trwają tutaj po blisko 12 godzin. Wschód Słońca ma miejsce przed 6 rano, zachód przypada przed 18, co ma znaczący wpływ na aktywność mieszkańców. Studenci zaczynają swoje zajęcia właśnie o 6.00 (w przypadku uczniów do poziomu liceów Kolumbijczycy są łaskawsi i pozwalają im rozpocząć o 7.00). Jakby tego było mało, dyskoteki w klubach są zamykane już o 3 rano. Nie będzie nam pozostawać nic innego, jak dostosować się do tego trybu życia w czasie naszej podróży. 🙂
Plac Boliwara, czyli serce miasta
Życie Bogoty kręci się wokół Placu Boliwara, przy którym mieści się katedra, urząd miasta, parlament i sąd najwyższy. Ten ostatni zdecydowanie wyróżnia się architekturą – został odbudowany po pożarze będącym następstwem ataku bojówki M-19, którą Pablo Escobar rzekomo sfinansował m.in. celem zniszczenia obciążających go dokumentów.
Sam plac jest miejscem niezwykle klimatycznym, każdego dnia podczas naszej wizyty przychodziliśmy tutaj na dłuższą chwilę, by wczuć się choć na moment w skórę Bogotańczyków. Jakkolwiek wyobrażaliśmy sobie południowoamerykańskie metropolie, to chyba właśnie na kształt tego klimatu z Plaza de Bolivar.
Miejsce to cieszy się także powodzeniem u strajkujących, w czasie naszej wizyty odbyły się 3 protesty: przeciwko sprywatyzowaniu szkolnictwa, zaostrzenia dostępu do marihuany i przeciwko Bóg wie czemu jeszcze 🙂
Museo de Oro – największa duma Bogotańczyków
Złoto było niezmiernie ważne dla rdzennych plemion Kolumbii, pełniło jednak odmienną rolę niż dla Europejczyków – uosabiali oni złoto za pochodzące ze Słońca płatki. Dzięki rytuałowi wrzucania złota do wody (którą uważali za symbol życia) wierzyli, że zamykają oni cykl życia i śmierci. Europejczycy, którzy przybyli w te rejony, widząc ten rytuał zgłupieli – jeśli ktoś wyrzuca złoto do wody to znaczy, że nie ma co z nim robić. Na tej podstawie stworzyli wizję El Dorado, tj. miasta wykonanego w pełni ze złota, co dodatkowo przyczyniło się do wzmożonej grabieży tych terenów.
To, co pozostało z tej epoki znajduje się w Museo del Oro, największym na świecie muzeum złota. Jest to bezwzględnie najważniejszy punkt na mapie miasta i stanowił też pierwszy punkt naszej wycieczki zaraz po zrzuceniu bagaży w hostelu.
Obok części „muzealnej”, z której zdjęcia znajdują się poniżej, niezmiernie ciekawa była dla nas sekcja dot. metod pozyskiwania złota oraz produkcji złotych artefaktów. Jeśli w czasie podróży po Ameryce uda nam się odkryć żyłę złota, będziemy z Moniką w razie potrzeby w stanie wyprodukować swój autorski złoty talerz 🙂
Wizyta na wzgórzu Monserrate, czyli pierwsze przymiarki do trekkingu
Drugiego dnia skoro świt udaliśmy się na najważniejsze wzniesienie wokół Bogoty – Monserrate (3142 m.n.p.m). Jest to wzgórze pielgrzymkowe dla katolików – podobno zdarzają się wejścia na kolanach.
Możliwy jest wjazd kolejką, jednakże celem aklimatyzacji i budowy w naszych organizmach czerwonych krwinek (które przydadzą się na dalszym etapie podróży) wybraliśmy opcję podejścia. Było dość ostro, podczas wspinaczki wyprzedziliśmy 2 osoby, nas wyprzedziły jakieś 42 (począwszy od nastolatków, na dziadkach kończąc). Pocieszamy się tym, że nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy 😉
Ponadgodzinne wejście było warte swojej ceny – panorama Bogoty rzeczywiście ciągnie się aż po horyzont, a idąc po drodze spotkaliśmy pierwsze widziane na wolności kolibry.
Muzeum Botero
Kolejnym punktem na na naszej drodze było Museo Botero. Fernando Botero to kolumbijski karykaturzysta, którego rzeźby widzieliśmy już w kilku europejskich miastach, m. in. w Erewaniu i Mediolanie nie mając do tej pory pojęcia o ich twórcy 🙂
Artysta ten przekazał blisko 200 swoich dzieł na rzecz Bogoty pod warunkiem, że będzie mógł je rozmieścić w muzeum, a wstęp do niego na zawsze pozostanie darmowy. Przewodnik wyjaśnił nam, że wcale nie jest on „malarzem grubych ludzi”, lecz inteligentnie zniekształca proporcje przedstawianych przez siebie postaci.
Cóż, różne rzeczy można powiedzieć o jego sztuce, nas niezmiernie bawi. 😉
Muzeum Policji
Ostatnim z muzeów, do którego zawitaliśmy było Muzeum Policji. Muzeum oferuje darmowy tour w języku angielskim prowadzony przez młodych policjantów, którzy muszą odbyć w nim staż. Jak się okazało byliśmy akurat jedynymi odwiedzającymi, więc w czasie blisko 3-godzinnej wizyty mieliśmy okazję wypytać przewodnika o sporą część z nurtujących nas pytań z dziedziny przemytu narkotyków i karteli narkotykowych.
Muzeum zawiera osobną sekcję z przedmiotami skonfiskowanymi Pablo Escobarowi, jest to z pewnością dodatkowa gratka dla fanów „Narcos”.
Ciekawostką był dla nas fakt, że by zostać szeregowym policjantem trzeba odbyć roczne szkolenie za które trzeba wyłożyć 5300 USD z własnej kieszeni. Jest to dość kosmiczna kwota, zważając, że pierwsza płaca to 500 USD, a można sobie wyobrazić bezpieczniejsze zajęcia niż służba w kolumbijskiej policji.
Justin Bieber a krajobraz uliczny Bogoty
Bogota została niedawno okrzyknięta jako jedno z 10 najpiękniejszych miast pod względem graffiti oraz murali wszechobecnych w dzielnicy La Candelaria i nie tylko. Co ciekawe jednak do 2013 r. ich tworzenie w stolicy było nielegalne i penalizowane. Sprawy zmieniły obrót… po koncercie Justina Biebera.
Otóż 2 lata przed tym wydarzeniem policja zastrzeliła 16-letniego chłopaka, który przyłapany na tworzeniu graffiti zaczął uciekać z miejsca zdarzenia. Pomimo pochodów upamiętniających grafficiarza, Bogota przeszła po tym „incydencie” do porządku dziennego – do czasu.
Po oddanym w Bogocie koncercie, Bieber w drodze powrotnej na lotnisko wysiadł na chwilę by namalować graffiti przy jednej z ulic – wszystko to przy eskorcie policji. Wielu Bogotańczyków było zbulwersowanych odmiennym traktowaniem obu chłopaków, domagając się zastrzelenia młodej gwiazdy pop celem wyrównania rachunków. 🙂
Na bazie tego wydarzenia powstał ruch okolicznych grafficiarzy, który przy poparciu lokalnej społeczności wynegocjował wraz z magistratem reguły tworzenia graffiti w mieście. Najważniejszą zasadą jest by graffiti zostało wykonane przy uzgodnieniu z właścicielami budynków. Częstym jest, że to sami właściciele wychodzą z tą inicjatywą poszukując najzdolniejszych artystów, celem uniknięcia wandalizmu swoich murów i podniesienia wartości swojej nieruchomości.
Natomiast pomimo niepisanej zasady, że nie maluje się graffiti na dziele poprzednika, twórczość Biebera podobno po dwóch godzinach zniknęła z ulic Bogoty. 🙂
Poniżej kilka przykładów ulicznych murali – zrobiły na nas na tyle duże wrażenie, że zapisaliśmy się na graffiti tour po ulicach Bogoty, który wprowadził nas w tajniki tego typu twórczości.
Kolumbia – z czym to się je?
Jeśli chodzi o kolumbijską kuchnię, temat poruszymy w kolejnych postach, na razie przyzwyczajamy się do kombinacji czerwonej fasoli z bananem i awokado 🙂
Drobnym druczkiem, czyli najważniejsze wydatki (za os.)
25 000 COP (~30 PLN) – nocleg w budżetowym hostelu ze śniadaniem,
4000 COP (~5 PLN) – wejście do Muzeum Złota,
0 PLN – Museo Botero, Muzeum Policji,
11 PLN/14 PLN – średni koszt obiadu wegeteriańskiego/ niewegatariańskiego
Następnym przystankiem na naszej drodze będzie Kartagena, kolejne posty postaramy się delikatnie skrócić 🙂